MALTA – luty 2018
Pomysł na wyjazd, jak prawie zawsze ostatnio – spontaniczny.
Na Maltę wybraliśmy się w lutym, zimową porą. Wyspa leży w strefie klimatu subtropikalnego, z krótkimi, bardzo łagodnym zimami, 8 miesięcznym okresem letnim i aż 300 dniami słonecznymi rocznie. Także słonce macie zagwarantowane, ALE..
WIATR, Wiatr, wiatr!?
Porywisty, orzeźwiający, a nawet czasem zimny z północnej Europy towarzyszył nam dość często. Kurtka, Softshell lub chociaż bezrękawnik z „gęsim” puchem to obowiązkowy asortyment na Malcie o tej porze roku.
Julia i jej zimowy śpiworek
Do ostatniej chwili zastanawiałam się czy zabrać Juli jej zimowy śpiworek do wózka. Wiedzieliśmy, że może być chłodno, ale przecież określenie „chłodno” w klimacie śródziemnomorskim ma zawsze łagodny wydźwięk:) Całe szczęście, budząc się 2h 20 min przed odlotem samolotu, w czym 1,30 h to sam dojazd na lotnisko, nie miałam czasu na zbytnie końcowe rozważania – śpiworek został zapakowany do samolotu. Dodam, że spełnił swoje zadanie w 100%, ochrona i komfort podczas spacerów była zapewniona.
Zakwaterowanie:
Zatrzymaliśmy się w Saint Paul’s Bay – malownicza zatoka na wschodnim wybrzeżu Malty oraz miasto o tej samej nazwie, które się nad nią znajduje. To tutaj prawdopodobnie rozbił się statek wiozący św. Pawła do Rzymu. W mieście znajduje się także niewielki, malowniczy port. Do stolicy wyspy Valletty mieliśmy około 17 km.
Na Malcie jest bardzo dobrze rozwinięty system komunikacji miejskiej, jednakże nie korzystaliśmy z niego. W większości przypadków wynajmujemy samochód, pozwala to na większą mobilność organizacyjną, teraz z dzieckiem auto zapewnia większy komfort i środek transportu jest zawsze pod ręką. Biura wypożyczalni samochodowych znajdują się w budynku lotniska, co bardzo ułatwia zarówno rozpoczęcie podróży jak i jej zakończenie. Fotelik samochodowy tym razem po doświadczeniach z ostatniego wyjazdu zabraliśmy ze sobą. Dodatkowo staramy się w miarę możliwości unikać hoteli. Więcej swobody, szczególnie z dzieckiem zapewnia domek czy mieszkanie. Wyjazd przypadł na okres, gdy Jula rozpoczynała swoją przygodę z rozszerzaniem diety – także mogłam jej w miarę możliwości coś sama przygotować, słoiczek podając w ostateczności.
Jula bardzo lubi avokado prosto z łyżeczki



W skrócie co udało nam się zobaczyć?
Nie był to wyjazd nastawiony na duże zwiedzanie czy ekstremalne sporty wodne. Chcieliśmy poprostu miło spędzić czas we trójkę.
- Popeye’s Village – scenografia do filmu Roberta Altmana „Popeye” z Robinem Williamsem, składa się z 17 drewnianych, kolorowych domków, które obecnie można zwiedzać. Możliwa jest też krótka wycieczka motorówką, aby obejrzeć usytuowanie wioski z poziomu morza. Nieopodal znajduje się Anchor Bay – Zatoką Kotwic.
2. Mellieha jest to małe miasteczko położone na północy wyspy. Stąd odpływaliśmy na sąsiednią wyspę Gozo. W lutym, gdy sezonu brak, nie spotkamy tutaj wielu turystów, wszędzie jest raczej kameralnie i przestronnie. Ma to też niestety swą gorsza stronę, mianowicie duża liczba restauracji w bezpośrednim sąsiedztwie wody jest nieczynna, a wypożyczalnie sprzętu wodnego trzeba długggo szukać.
Usytuowanie miasta na wzgórzach pozwala zaplanować bardziej wymagający spacer oraz zapewnia wspaniały widok na zatokę.

Nie było upalnych warunków do plażowania, z resztą bardzo rzadko praktykujemy taką formę wypoczynku. Lepiej czynnie i aktywnie zobaczyć co nas otacza:)
3. Valletta – jest najdalej wysuniętą na południe europejską stolicą.
W Valletcie byliśmy dwa dni: pierwszy przeznaczyliśmy na zwiedzanie miasta. 320 zabytków plus lista UNESCO zobowiązuje do odwiedzenia chociaż części z nich, jednak z niemowlęciem było to w większości niemożliwe – Jula na świeżym powietrzu może spać godzinami, jak tylko znajdzie się w czterech ścianach otwiera oczy:) także Valletę od strony kulturalnej mam nadzieję, że odwiedzimy w przyszłości ponownie. Tym bardziej, że jest najbardziej słoneczną miejscowością w Europie. Drugi dzień przeznaczyliśmy na 2-godzinny rejs po portach Valletty. Miłośnicy łodzi i jachtów nacieszą tutaj swoje oko – przyglądając się im, marzyliśmy, aby kiedyś nasza łódź znalazła tutaj swoje miejsce:) Bilety na rejs kupuje się przed wejściem na pokład. Przewoźników jest dość dużo. My wybraliśmy łódź z pokładem widokowym i górnym zadaszeniem, aby pomimo wiatru można było obserwować wszystko z zewnątrz, gdy Jula spała w wózku.



Na koniec wycieczki wybraliśmy się promem na oddaloną o 5 km sąsiednią wyspę Gozo. Podróż około 25 min. Wracaliśmy wieczorem, prom kursuje dość często, jednak pod koniec dnia trzeba liczyć się z długą kolejką – my na nasz czekaliśmy około 1,5 h.
Ramla Bay – piękna zatoka z jedynym w swoim rodzaju pomarańczowym piaskiem.
Cytadella – twierdza, dominująca nad miastem i oferująca w przeszłosći schronienie mieszkańcom w przypadku najazdu wroga. Leży ona w centrum wyspy i stolicy Gozo. W pamięci zapadł mi spacer po murach twierdzy, z których rozciągają się przed nami cudowne widoki na prawie całą wyspę Gozo.
Blue Grotto ( Błękitna jaskinia) – jedno z tych miejsc, które przynajmniej z poziomu ziemi trzeba zobaczyć:) Jaskinia wyrzeźbiona przez wodę w skalistych brzegach. Mieliśmy szczęście, słońce potęgowało efekt, różnorodność barw odbijających się w krystalicznie czystej wodzie oceanu, pozwoliła nam nacieszyć oko. Szkoda tylko, że nie udało nam się zobaczyć jaskini z poziomu wody ( nurkowanie lub łódka). Plan wycieczki trzeba weryfikować z potrzebami dziecka:)

